
Przerabiam to po raz któryś z rzędu. Osobiście dla bezpieczeństwa ogółu oraz własnego, prawa jazdy nie posiadam – jeszcze. Jednak coraz częściej słyszę, że bez samochodu, nie da się żyć. W takim razie pakuję manatki
i zbieram się na tamten świat. Ale zanim to zrobię, wytknę wam, jak bardzo irytuje mnie kilkugodzinna podróż, podczas której, jedynym tematem rozmowy jest auto!
Nieważne, czy to, które aktualnie nas wyprzedza, czy to, którego właściciel zapomniał włączyć kierunkowskaz, byle jeździło. I że to niby baby obgadają, że to niby kobietom przypisuje się dostrzeganie nic nieznaczących szczegółów? Dobre sobie!
Nie, nie wiem, ile koni mechanicznych powinien mieć dobrej klasy samochód i absolutnie nie orientuje się, dlaczego przy wyborze nowego auta należy sprawdzić jego przebieg. Absolutnym hitem jest dla mnie dostrzeżenie, że owe cyferki zostały zmienione
u mechanika, by podnieść cenę samochodu – teoretycznie jeździ on wtedy odrobinę gorzej i dźwięk samochodu znacznie się zmienia. Tere – fere – jak dla mnie jest pięćdziesiąt na pięćdziesiąt – trafisz na uczciwego sprzedawcę lub nie, jednak
z szczęściem mojego M. jest różnie, właściwie jedyna rzecz, która mu się w życiu udała to ja. W jego przypadku zwracanie uwagi na drobiazgi to absolutny priorytet. Biorąc pod uwagę mój wzrost można śmiało stwierdzić, że ma chłopak słabość do drobiażdżków.
Do tej pory byłam przekonana, że znaki drogowe bez głębszego sensu, stoją przy drodze i są pewnego rodzaju ozdobą. Coś w stylu nieudanych bombek choinkowych. Okazuje się jednak, że to, iż całe grono kierowców, owych znaków nie dostrzega, mimo że ich badania wzroku wypadły całkiem dobrze, nie oznacza, że są one nieistotne. Przede wszystkim są po to, żeby ich przestrzegać, ozdabianie drogi to nie ich główne zadanie – no ale kto by się spodziewał?
z powodzeniem.
